Od roku | Nazwa ulicy |
1945 | Marcinkowskiego Karola |
przed 1945 | Winterfeldstrasse |
Ilość mieszkańców w 2002 roku: 361 osób |
Karol Marcinkowski
1800-1846
Był dzień 23 czerwca 1800 r., gdy na przedmieściu Poznania w niewielkim domku,
na Wzgorzu św. Wojciecha w rodzinie drobnomieszczańskiej Józefa i Agnieszki
Marcinkowskich przyszedł na świat syn, któremu na chrzcie nadano imię Jan Karol.
Któż mógł przypuszczać, ze nie minie czterdzieści lat, a Karol Marcinkowski
stanie się jednym z przywódców społeczeństwa polskiego pod zaborem pruskim,
społeczeństwa, któremu od wieków przewodziła szlachta. Wejdzie na trwale do
Panteonu najwybitniejszych Polaków XIX wieku, jako twórca i realizator pracy
organicznej, wiodącej nasze społeczeństwo ku nowoczesności.
Na drogę prowadzącą ku szczytom wkroczył w wieku pacholęcym. Z domu
rodzicielskiego wyniósł chwalebne zasady moralne. Już w latach elementarnej
edukacji dal się poznać jako wybitnie uzdolniony i pilny uczeń. Nauki kontynuuje
w gimnazjum poznańskim, a następnie studiuje medycynę na Uniwersytecie
Berlińskim, uzyskując doktorat. W owych latach zadzierzgnął więzi przyjaźni z
młodymi przedstawicielami wybitnych rodzin wielkopolskich, umocnione
działalnością w konspiracyjnej działalności studenckiej "Polonia". Za swa
postawę patriotyczną odpokutował wiezieniem.
Praktykę lekarska otwiera w mieście rodzinnym. W krótkim czasie zyskał sobie
opinie wybitnego lekarza i ofiarnego społecznika. Mimo bajecznych honorariów
żyje bardzo skromnie, na stancji w domu aptekarzostwa Kolskich przy Starym
Rynku. Hojnie wspiera ubogich, loży na Szpital Szarytek. Jedynym luksusem, na
jaki sobie pozwalał było posiadanie dobrych wierzchowców. Na rączym rumaku
przemierzał dziesiątki kilometrów, śpiesząc z pomocą chorym, bądź galopując dla
rozrywki.
Gdy wybuchło Powstanie Listopadowe stanął w szeregach walczących. Podczas swej
służby wojskowej dosłużył się stopnia oficerskiego i Krzyża Virtuti Militari. Po
klęsce udaje się na emigracje. Przebywał w Szkocji, Anglii i Francji. Pogłębia
swa wiedze lekarska i pilnie obserwuje głębokie przemiany, jakie niósł ze sobą
kapitalizm. Na wychodźstwie, u boku księcia Adama Czartoryskiego, Adama
Mickiewicza i Juliana Ursyna Niemcewicza, działa w powstałym w Paryżu
Stowarzyszeniu Naukowej Pomocy.
Nie może jednak żyć bez bliskiego jego sercu Poznania. Decyduje się na powrót,
mimo że ze strony Prusaków grozi mu kara wiezienia za udział w Powstaniu
Listopadowym. Przybywa do Poznania witany entuzjastycznie. Rzuca sie w wir
pracy, przerwanej odbyciem kary w twierdzy w Świdnicy. Jego aktywność to nie
tylko spieszenie z pomocą chorym i ubogim. Wyrasta na przywódcę społeczeństwa
polskiego. Jest jednym z pierwszych, który zrozumiał, ze Polacy jedynie przez
rozwój ekonomiczny, zmodernizowanie struktury społecznej i aktywność kulturalna
staną się członkami nowoczesnej Europy i przetrwają lata niewoli do chwili, gdy
wybije godzina wolności. Program swój ujął lapidarnie ”Oświata i praca........
oto są środki do utorowania potrzebnego gościńca”. Dla swej idei pozyskał
oddanych współpracowników wywodzących się z ziemiaństwa, inteligencji świeckiej,
duchowieństwa i mieszczaństwa: Macieja Mielzynskiego, Gustawa Potworowskiego,
Karola Libelta, ks., Józefa Brzezińskiego, Stanisława Powelskiego.
Przełomowym dla wielkopolskich prac organicznych był rok 1841, kiedy to podwoje
otworzył Bazar, będący nowoczesnym hotelem, a równocześnie centrum polskiego
życia gospodarczego i towarzyskiego. Tego samego roku powstało Towarzystwo
Naukowej pomocy, pierwsza na ziemiach polskich instytucja stypendialna, dzięki
której wykształcenie zdobyły tysiące młodzieży, zasilając elity społeczeństwa
polskiego.
Mimo gnębiącej go od lat młodzieńczych gruźlicy do końca swych dni pracował
ponad siły. Umiera 7 listopada 1846 r. w Dąbrówce Ludomskiej. Jego doczesne
szczątki spoczęły w Poznaniu. Na cmentarz parafii św. Marcina odprowadził Go
dwudziestotysięczny kondukt pogrzebowy. Oddawali mu hodl wszyscy: Polacy,
Niemcy, Żydzi, najwyższe władze pruskie. Na czele pochodu kroczył arcybiskup
Leon Przyluski. Dzieło Jego znalazło licznych kontynuatorów, którym przewodzili
Hipoli t Cegielski, Maksymilian Jackowski, ks. Piotr Wawrzyniak.
Myśląc o Karolu Marcinkowskim przychodzą na myśl strofy biskupa Adama Stanislawa
Krasińskiego:
„Święta ma być nam pamięć naszych wielkich
ludzi,
Ona do życia wszystko, co szlachetne budzi.”